Alis Ubbo
Morze w tej książce jest fizjologią, a nie metaforą – solą na skórze, uciskiem pod żebrami, światłem, które przecina ciało. To w nim zapisują się napięcia między „do domu” a „w świat”, w przestrzeni, gdzie obserwator raz znika, raz pozwala, by obraz sam się ujawnił. Język staje się igłą, która dotyka delikatniej niż w poprzednich tomach poetki, a uważność jest sposobem nie tyle przechwytywania świata, ile dopuszczania go do głosu. W tej opowieści obrazy mają własny puls, a narracje pojawiają się jak znaleziska wyłowione z ciszy. I dopiero na końcu okazuje się, że port, którego zadaniem było chronić, jest miejscem napięcia i ryzyka – przestrzenią między lądem a bezmiarem, gdzie ruch nigdy się nie zatrzymuje, a „bezpieczna zatoka” potrafi uwięzić, zamiast dać schronienie.
dziennik pokładowy / jestem miastem kilku miast
lekkość odniesień / wędka sięga w ocean
zagubione narracje
(chór nosi czołówki)
rzeźba napędzana powietrzem robi pierwszy krok
z sufitu spadają całe konstelacje
pomiar jest niebieski
oko wpatrzone w mózg
(chór pochodzi z królewskiej fabryki lodu)
rada astronomów
kiedy człowiek staje się lotem
plakat o rysach rzeźby
(chór nosi czołówki)
miasto pragnie wzgórza
dzielnica farbiarzy
(chór nuci)
na czym polega umiejętność feniksa
rzeźba z pary i zatrute rośliny
eteryczna nimfa gasi mrok
dziecię portu
siedmioro bogów szczęścia
Nota autorska

































