cierpkie
Wiersze Marleny Niemiec są dotkliwe, oblepiające, haptyczne, ranliwe i omszałe, a jednocześnie dynamiczne aż do bezdechu. Bezustannie gdzieś biegną, przed czymś uciekają lub za czymś gonią, bezwstydnie wystawiają się na pastwę, a po chwili wyrywają się panicznym zrywem ze szlufek i sprzączek. Z neomaterialistyczną werwą grają na wszystkich zmysłach: zapadają się w mokre podłoże i w stratygraficzne szczeliny, brodzą w podejrzanej materii, ale nigdy nie bredzą, bo niesamowity jest u tej autorki balans między organicznością a precyzją słowa. Stawką poetki staje się też człowiek – mierzący się ze zwichniętą czasoprzestrzenią i płynnymi perspektywami podmiotowymi, zamieniający się w zombie, rozpadający się – w duchu Deleuze’a i Braidotti – w sforę, w tkankę, w pyłek, w nic.
bez
pogłos
wrzenie
posmak
skóra
przejście
nurt
schron
szwy
rozkrok
sierpień
pętla
podszerstek
jazgot
szron
krewki
kołysanka
pręgi
styk
pożywne
odwilż
powłoka
tafla
spinacze
drętwe
przęsło
pasmo
chwytne
szkliwo
skrawki
rtęć
skronie
krawędź